Z punktu A do punktu B

      Nie wiem jak u Was, ale u mnie w tym roku Święta były białe, bo spędziłam je z chusteczkami higienicznymi. Niestety, dopadło mnie jakieś przeziębienie, które pokrzyżowało mi trochę plany. Paradoksalnie takie smarkanie wydaje mi się teraz bardziej uciążliwe niż np. moja ręka ręka bez węzłów chłonnych, co właściwie może wiązać się z moją obniżoną odpornością. Odnoszę wrażenie jakby takie sytuacje działały jak hamulec, który jednak nie jest pod moją kontrolą. Plan na najbliższe dni był taki- wyjazd do Szwajcarii na międzynarodowe spotkanie młodzieży, które miało objąć też świętowanie Nowego Roku. Oczywiście cały czas liczę się z tym, że w kalendarzu wszystko powinnam zapisywać ołówkiem, aczkolwiek wciąż mam nadzieję, że nie będę musiała tak często używać gumki do mazania. Na szczęście udało się załatwić zastępstwo na moje miejsce. Mam nadzieję, że ktoś skorzysta na tym wyjeździe, a ja po pierwsze - skończę smarkać, a po drugie - trochę utemperuję swoje myślenie. 

     Wczoraj napisała do mnie pewna czytelniczka, która dzieląc się swoim doświadczeniem udzieliła mi bardzo mądrej rady: "Chorobę trzeba traktować zadaniowo". Dokładnie to samo powiedział mi mój tata mniej więcej na etapie czarnego początku, kiedy usiłowałam odnaleźć się w tym wszystkim. Jak to dobrze, że ktoś od czasu do czasu przypomni mi o tych zadaniach. Nikt nie napisał instrukcji jak obchodzić się z raczkiem. Chyba tylko lekarze wiedzą coś na ten temat np. jak go wyciąć, jakie leczenie zastosować itd. Jeśli jednak chodzi o to co dzieje się w naszej głowie, zależy to tylko od nas. Przypominają mi się zadania matematyczne z pociągiem, który jedzie z punktu A do punktu B. Gdyby potraktować czarnego raczka jak takie zadanie chyba pod punktem A kryłaby się diagnoza a za punktem B wygranie z chorobą. Po drodze każdy przystanek to taka miniprzeszkoda, ale jestem pełna nadziei, że i tak dojadę do celu.
     Jestem pod wrażeniem jak wiele wsparcia otrzymałam w ostatnim czasie od Was, czytelników. Czy Wy macie jakiś detektor i wiecie kiedy i co napisać, żeby dodać energii nie tylko mi, ale też innym którzy czytają moje posty szukając wsparcia? To są dopiero bezcenne zdolności :) Tak samo działa na mnie moja rodzinka. W Święta zastanawiałam się czy grzybki w grzybowej to na prawdę były prawdziwki. W Pierwszy Dzień Świąt tak poniosła nas atmosfera świąteczna, że nagraliśmy wspólnie z rodzicami i moimi trzema młodszymi siostrami teledysk do kolędy "Przybieżeli do Betlejem". Założyliśmy mikołajkowe czapki, czarne okularki (tylko Ola, która pływa założyła okulary do pływania i czepek), wygrzebaliśmy z piwnicy dwie gitary, keyboard i śpiewaliśmy pod choinką do kamery. Później zmontowałam cały materiał tak, że śpiewamy z playbacku. Czuję, że to będzie pamiątka na lata!
     Razem dowodzimy, że teza- w grupie siła - jest w 100% prawdą. Cokolwiek będzie próbowało mnie zahamować w moich planach, czy to będzie czarny raczek, czy może zwykłe przeziębienie, na pewno nie zmieni mojego nastawienia do rozwiązania najważniejszego zadania na teraz. Nie mam pojęcia kiedy pojawi się tu post o tytule "Wygrałam moją walkę", ale z każdego mojego dnia mógłby powstać tekst o tytule "Pokonałam przeszkodę". Bywa, że jest ona mała jak np. to, że nie mogę podnieść czegoś ciężkiego czy otworzyć słoika, albo trochę większa jak np. to, że nie pojechałam do Szwajcarii chociaż tak bardzo chciałam. Z podnoszeniem ciężarów i otwieraniem słoików radzę sobie z pomocą tych, którzy są w pobliżu, a jeśli chodzi o niespełnione podróże- myślę, że moja noga prędzej czy później postanie na szwajcarskiej ziemi, tylko teraz są rzeczy ważniejsze.

Komentarze