Prosto z chmur

     Właśnie teraz jestem pewnie w chmurach, ale chciałam żeby ten post ukazał się dokładnie w czasie kiedy ja będę w drodze do Barcelony, bo później nie będę pewnie miała możliwości się skontaktować. Trochę tak, jakbym naprawdę pisała z nieba :) W związku z tym, że wciąż jestem przed kolejnym wlewem, postanowiłam mądrze spożytkować ten czas i wyjechać na mini-wakacje. Odpoczynek zawsze jest mile widziany (zwłaszcza w czasie studiów) nawet na tak krótki czas, bo wracam już w sobotę. Odkąd zarezerwowałam bilety banan nie schodzi mi z twarzy i nie tylko mi, bo jadę z koleżanką odwiedzić inną koleżankę, która szczęśliwie mieszka tam od kilku miesięcy (ach te zawiłe znajomości). 

     Hiszpania dla mnie to miejsce, z którym wiążę mieszane uczucia. W Madrycie czułam się świetnie, miałam cudownych znajomych z różnych stron świata i uczyłam w szkole językowej. 
Z drugiej strony to tam byłam kiedy zadzwoniła moja mama informując o wynikach biopsji. Z Hiszpanią w moim przypadku więc, było trochę jak z zabawką, którą daje się dziecku i w najlepszym momencie, kiedy poziom frajdy jest całkiem wysoki, zabiera się ją. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej, że z Barceloną będę miała same miłe wspomnienia a jeśli poleci mi tam łza, to tylko ta której źródłem jest szczęście. 
     Uwielbiam latać samolotem. To właściwie kolejny powód, który sprawia, że moja chęć do podróżowania jest tak duża. W niebie jest w sumie podobnie jak na ziemi, bo przecież lecąc samolotem nie lecimy po suficie kuli ziemskiej. Tam wyżej zawsze coś jest, to samo co widać z dołu, tyle że im bliżej patrzy się w tą niebieską otchłań, tym bardziej jest ona niesamowita. Pamiętam jak leciałam do Polski z Madrytu i przez okno widziałam tęczę. Może to głupie, bo nigdy nie myślałam tak o tym kolorowym łuku, ale akurat w tamtym momencie, gdy wracałam po to żeby zacząć walczyć, dodała mi trochę otuchy, że to się dobrze skończy i dalej w to wierzę. Na razie jednak nie będę skupiać się na czarnym raczku, bo to nie on zawsze gra pierwsze skrzypce. Pewnie też delikatnie (już ja się o to postaram żeby nie za bardzo) skorzysta na tym wypadzie, bo przecież będąc w Barcelonie trzeba spróbować lokalnych specjałów ALE ! oczywiście dalej bez słodyczy. Dzień dziecka/mikołajki czas zacząć :D! Dam znać w niedzielę jak było.
   

Tęcza mocy 💪

Komentarze