TK czyli `trzymam kciuki`

     Przyznaję, że moja regeneracja nieco się przedłużyła i dlatego tak dawno nic nie napisałam na bloga. Po tym jak naładowałam (lub przeładowałam :D) baterie na wyjeździe w górach, przyszedł czas na mój ukochany dzień tygodnia- poniedziałek. Początek tego tygodnia rozpoczęłam od wizyty w Centrum Onkologii, za którym szczerze powiedziawszy nie zdążyłam zatęsknić. Tym razem miałam tam tomografię komputerową czyli w skrócie TK. Chyba każdy kto miał to badanie wie jaki dreszczyk emocji mu towarzyszy, ale uznałam, że da się jakoś inaczej rozwinąć te dwie literki. Stąd pomysł na TK czyli "Trzymam Kciuki". 

     Z samego rana moja stopa znów wylądowała na szpitalnym gruncie, po którym chodzi mi się już znacznie lepiej. Z tygodnia na tydzień zmniejszam dawkę sterydów (teraz biorę 60 mg), a nóżki mają się o niebo lepiej niż jakiś czas temu. Niemal ( z naciskiem na niemal) tanecznym krokiem, przekroczyłam już chyba zabytkowe drzwi oddziału i wzdłuż opisanego we wcześniejszych postach korytarza. Czekając na skierowanie, patrzyłam jak znajomi pacjenci przygotowują się na kolejny wlew leku, który akurat u mnie wywołał tak silne skutki uboczne. Koniec z takimi drinkami. Można powiedzieć, że zostałam przymusową abstynentką. Powoli coraz bardziej akceptuję myśl, że nie ma co ryzykować życia, bo coś co innych ratuje, mój organizm przestał już tolerować. Może rzeczywiście to co dostałam spełniło swoje zadanie. 

    Zanim dokończę wątek o tomografie pozwolę sobie na małą dygresję. Podczas krótkiego pobytu w korytarzu, przecierałam oczy ze zdumienia, kiedy zobaczyłam wchodzącą ekipę telewizyjną kręcącą tam jakiś odcinek serii dokumentalnej. Przez chwilę poczułam się jak w jakimś "Onkowoodzie". Jedna z pacjentek w towarzystwie młodej lekarki, udzielała wywiadu mówiąc jak przebiega jej leczenie, a Pani doktor uzupełniała wypowiedź dodatkowymi informacjami m.in. o tym jak wygląda proces podania leku. Po podłączeniu kroplówki panowie nakręcili jak lekarka z pacjentką idą uśmiechnięte do oddzielnego pomieszczenia, w którym przebywały podczas wlewu. A gdzie w tym wszystkim korytarz, w którym wszyscy mają zazwyczaj podane leki?! Przepraszam za emocje, ale bardzo irytuje mnie to, że ewidentnie nie pokazano jak wygląda rzeczywistość, tymczasem widzowie zobaczą chyba coś w rodzaju paradokumentu zamiast rzetelnej relacji . 
Ekipa w akcji

     Nie chodzi mi tu o same warunki, bo choć piszę o nich z przymrużeniem oka, naprawdę nie mają one dla mnie większego znaczenia kiedy walczy się o bycie zdrowym. Mam na myśli ogólnie przekoloryzowany przekaz, który w mojej opinii nie jest wiarygodnym odzwierciedleniem. Lekarz nie musi i nikomu nie towarzyszy z kroplówką w przejściu przez korytarz jakby w reklamie, bo w tym czasie może zająć się innymi pacjentami i tak przeważnie jest. Bardzo podziwiam cały zespół specjalistów, którzy każdego dnia wykonują kawał dobrej roboty i choć nie poświęcają wszystkim bardzo dużo swojego czasu, wynika to z faktu, że są LEKARZAMI. Gdyby postawić kamerę w jednym miejscu w korytarzu nagrałoby się na niej wielu z nich, którzy starają się w profesjonalny sposób zająć pacjentami, kursują od gabinetu badań do pacjenta, po wyniki i tak w kółko. Nie ma w tym czasu na spacer.

    Ufff...przepraszam, miałam potrzebę podzielenia się moją opinią na temat tego co zobaczyłam. Wracając jednak do tomografii, którą wyjątkowo słabo zniosłam. Wypicie litra wody a zaraz później trzech kubeczków z kontrastem to nie jest dobre rozwiązanie, kiedy badanie trwa dość długo, bo sama jestem za długa (mam 1.80 m wzrostu). Kilka razy musiałam się zsuwać w dół, ponieważ obraz nie był wystarczająco dobry. Oczywiście pojawił się też problem z wkłuciem wenflonu, a moje żyły lubią się chować na widok igły. Ostatecznie, wnętrzności zostały sfotografowane i mam już wyniki. Oczekiwanie na opis, to jeden z bardziej stresujących momentów. Obiecałam, że się nim podzielę, więc w skrócie- wszystko jest w miarę dobrze. Tak jak wcześniej jest jeden węzeł 12x7mm w strefie IV po prawej stronie (nie powiększył się), w seg. 8 płuca lewego- guzek podopłucnowy 4mm- jak poprzednio. Jest też jeszcze jeden guzek/ węzeł chłonny w prawej piersi, który ma 7x6mm, a poprzednio 4x3mm. Zamierzam zrobić mu więcej zdjęć przy pomocy USG skoro trochę sobie urósł i zobaczymy co będzie dalej. Poza tym jest ok ;). Kolejny odcinek z serii TK czyli "Trzymam kciuki" za dwanaście tygodni, a do Warszawy jeszcze wpadnę w lutym.
No to zdrówko!

Komentarze

  1. Trzymaj sie cieplo !!! Podziwiam twoje pozytywne nastawienie I jest ono dla mnie inspiracja w zmaganiu sie ze strachem przed moim czerniakiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanno bardzo się cieszę, że mogę Ci pomóc 😊 Życzę dużo siły i odwagi do walki. Trzymam kciuki 😉

      Usuń
  2. ja mam innego "szczypaka", mój usadowił się w głowie, wiem z czym to się je... pozdrawiam Ciebie - 3 maj się

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Tutaj możesz napisać komentarz, podzielić się swoim doświadczeniem :)