Blue Monday
Dzisiaj rano dodałam na stronie Czarnego Raczka na facebook'u post "Ponoć dzisiaj jest Blue Monday czyli najbardziej depresyjny dzień w roku. Jak dla mnie to zwykły Wlewodzień i nie ma co poddawać się myśli, którą ktoś wymyślił, tylko z uśmiechem rozpocząć nowy tydzień.". Trochę się u mnie pozmieniało od tamtej pory, ale wciąż, choć z trudem, staram się podnosić do góry kąciki ust. Niestety, lekarz zadecydował abym została na jakiś czas w szpitalu, a przymusowe ferie mogą przedłużyć się nawet do tygodnia.
W ostatnim czasie nie czułam się dobrze. Często bolały mnie mięśnie, zwłaszcza nóg czy brzucha. Zrobiłam sobie wolne od studiów i próbowałam odpocząć w domu. Wydawało mi się dzisiaj, że jest nieco lepiej, ale jak to mówią - krwi nie oszukasz. Tak jak opisałam procedury, które obowiązują przed podaniem leku, jedną z nich jest zbadanie krwi. Tym razem jednak zamiast od razu je otrzymać i udać się po moje drinki, do gabinetu ponownie zaprosił mnie Pan doktor, który ze spokojnym głosem przekazał mi fatalne wieści - wyniki wskazują na uszkodzenie mięśni. Mam podwyższoną kinazę kreatynową i to całkiem sporo, na tyle że zostałam przyjęta na oddział. Ta informacja, chociaż lekarz był istną oazą spokoju, spowodowała szybszą pracę serca ( gdybym wiedziała, że tak będzie nie piła bym wcześniej kawy). Teraz leżę w sali na szpitalnym łóżku pod kocykiem koloru blue. Założono mi równie szpitalną bransoletkę all inclusive i podłączono do kroplówki ze sterydami.
Złe wyniki są reakcją na poprzedni wlew, a system immunologiczny oprócz na komórki nowotworowe niechcący zadziałał także na mięśnie... i to z przytupem. Najgorsze jest to, że w związku z tym moje dotychczasowe leczenie musi zostać przerwane, a przynajmniej na jakiś czas. Z tonu lekarza mogłam jednak wywnioskować, że nie będą ryzykować kolejnej dawki, która mogłaby zakończyć się kolejną taką akcją. Zamiast zaliczać egzaminy w tym tygodniu zaliczę sporo kroplówek. Trudno, są rzeczy ważniejsze i mam nadzieję, że pobyt tutaj postawi mnie na nogi i wzmocni resztę kończyn 😊
Kiedy tak tutaj gapię się w okno, bo lepszych rozrywek nie mam( przepraszam, jednak jedyną jest pisanie na bloga), naszła mnie taka myśl. Sterydy, nie ma co ukrywać, na jedno pomagają, ale mają też sporą listę skutków ubocznych. Ja biorę je, bo nie mam innego wyboru, ale totalnie nie rozumiem zwłaszcza panów, którzy dla szybkiego wzrostu masy mięśniowej, sami fundują sobie sterydy. Gdyby tak przejść się tutaj i zapytać chorych, którzy muszą brać to świństwo, większość pewnie zgodziła by się z moim stwierdzeniem. Nikt raczej nie wziął by sterydów z własnej woli. Jeśli więc ktoś ma wybór, może jednak warto przeanalizować wszystkie za i przeciw.
Na pewno dam znać co u mnie słychać za jakiś czas. Blue Monday choć zaczął się dynamicznie, kończy się dziś tak jak symbolika koloru niebieskiego wskazuje- już spokojnie. Uporządkowałam wszystko w głowie, zrelaksowałam się przy sterydowym drinku, a teraz dam innym oraz mojemu organizmowi robić swoje.
Pozdrowienia z ferii 🍹
Natalia
Natalia
Życzę Ci dużo zdrowia podziwiam Cię jak radzisz sobie z tą straszną choroba moja mama też choruje na raka i wiem co to znaczy nie daj się dużo sił życzę:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za doping 😊 Życzę dużo zdrowia i jeszcze więcej sił dla mamy
UsuńNatalko,
OdpowiedzUsuń"Ja biorę je, bo nie mam innego wyboru, ale totalnie nie rozumiem zwłaszcza panów, którzy dla szybkiego wzrostu masy mięśniowej, sami fundują sobie sterydy."
jak mawiał Einstein - dwie rzeczy nie mają granic: Wszechświat i ludzka głupota... :)
Daj znać kiedy bedziesz we Wro :) mamy zaległy obiad.
Zdrowia i dobrej ręki.
T.