Dobrze.

     Ostatnio za wcześnie się pochwaliłam, że nie odczuwam żadnych skutków ubocznych po wlewie. Chyba nie powinnam tak mówić na głos, bo mój organizm najprawdopodobniej umie słuchać. Czasami kiedy ktoś pyta ( a często spotykam się z tym pytaniem), jak się czujesz? lub jak samopoczucie? patrząc mi głęboko w oczy, odpowiadam - dobrze, ale pod tym słowem zawsze kryje się milion innych.

     Jednym z pierwszych pytań jakie poznaje ktoś kto uczy się obcego języka jest - jak się masz? Np. w angielskim How are you? i oczywiście odpowiedź, którą niemal trzeba wyryć na blachę I`m fine, thank you. Nauczając dzieci w zeszłym roku, odniosłam wrażenie jakby nie wiedziały, że jest inna opcja, że można powiedzieć chociażby so so (tak sobie). Dzieci nie są głupie, niektóre nie chcą dodatkowych pytań od nauczycielki jeśli odpowiedzą, że czują się tak sobie. Od razu dopada je wizja pytań zwrotnych: a dlaczego? Co się stało? Czy coś Cię gryzie? itp.itd. Wydaje mi się, że sama się tak czasami zachowuję.

     Gdyby dzisiaj ktoś zapytał się mnie jak się czuję i miałabym wytłumaczyć, co dla mnie oznacza "dobrze", brzmiałoby to mniej więcej tak: Wiesz, miałam niedawno wlew i przez jakiś czas było ok. W Święta złapałam jakieś przeziębienie, które ciągnęło się za mną aż do dzisiaj. Od kilku dni bolą mnie kości, mięśnie i stawy z każdym moim ruchem, a najgorzej robi się po południu. Najlepiej wtedy położyć się plackiem i nic nie robić. Do tego dziewczyny planują zagraniczne wyjazdy długoterminowe, a ja jestem  jakby w klatce z otwartymi drzwiami- i chociaż są otwarte, to nie mogę się ruszyć. ALE! Czuję się dobrze! Dlaczego? Bo dzisiaj spotkałam się z moimi znajomymi, moja koleżanka przyjechała na chwilę odwiedzić nas z Barcelony. Od razu przypomniało mi się jak świetnie się tam bawiłam. Ponadto, miałam dzisiaj tak nudne zajęcia na studiach, że aż śmiać mi się chciało, że tego słucham. Poszłam na obiad wegetariański do baru, w którym razem z rodzicami dowiedzieliśmy się, że mam czerniaka. Też marzę gdzie by tu pojechać jak już będę mogła bez problemu opuścić klatkę. Cały dzień idę pod prąd i to dobrze, że boli, bo to znaczy, że lek chyba zaczął porządnie działać. To właśnie znaczy dla mnie dobrze dzisiaj.
      Ola (koleżanka z Barcelony) pokazała nam dzisiaj kalendarz, który sama zrobiła. Swoją drogą to super alternatywa dla tego z księgarni, w którym cały układ jest przewidywalny. Ola jest lekko szalona (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Sama wszystko zaprojektowała, umieściła w nim mądre cytaty, a po każdym minionym dniu dodała miejsce na przemyślenia m.in. trzy rzeczy, za które jest wdzięczna w tym dniu oraz co mogłaby poprawić. Zapewne każdy ma swój sposób na zanalizowanie sobie tego co dzisiaj robił, niektórzy nie robią tego na papierze tylko w głowie inni w ogóle się na tym nie koncentrują. Może ktoś powie: to było, po co do tego wracać i się zagłębiać, ale tak sobie pomyślałam, że nawet kiedy na chwilę skupię się na tym jak to źle się czułam tak fizycznie i zacznie to wpływać na moje nastawienie, warto jest mieć w zapasie takie trzy pozytywne rzeczy, które naładują baterie na jutro. Warto spróbować ;)

Komentarze

  1. Tak bardzo się cieszę, że zainspirowana pozytywnymi wspomnianiami z każdego dnia będziesz ładować baterie na kolejny. Mnóstwa promyczków słońca każdego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki kalendarz to nic innego jak Bullet Journal - wpisz w google i wybierz "grafika" i zobacz jak kreatywni są użytkownicy BuJu ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Tutaj możesz napisać komentarz, podzielić się swoim doświadczeniem :)