Na starcie do walki

     2 sierpnia 2017 r był wielkim dniem. Wszystko bardzo szybko się potoczyło, w tym dniu miałam operację usunięcia węzłów chłonnych z prawego dołu pachowego oraz jednego pieprzyka na plecach, który jak się później okazało z badań histopatologicznych, nie był winowajcą całego zamieszania. Badanie PET jeszcze przed operacją wykazało brak źródła nowotworowego. Nie wiadomo skąd ten czarny raczek się u mnie znalazł i to od razu w węzłach chłonnych. Z tego co mi wiadomo, przeważnie ujawnia się w postaci znamienia na skórze, ale najwyraźniej u mnie wolał być incognito. Pochwalę się, że usunięto mi w sumie 22 węzły chłonne. Potem przeszłam rehabilitację, bo początkowo zakres ręki był mniej więcej na wysokość dawnego pozdrowienia naszych sąsiadów z zachodu, ale z czasem było tylko lepiej. Teraz jestem w trakcie kolejnego etapu, badania klinicznego (mission: dobić czerniaka), o którym napiszę na pewno jeszcze w kolejnych postach.

     Zanim jednak zaczęłam moją walkę z chorobą nowotworową musiałam się uzbroić, trochę jak przed wojną. Wchodząc na to nieznane, lekko przerażające pole trzeba się przygotować, bo idąc z marszu można czasami oberwać. Oczywiście na początku przeciwnik (w moim przypadku czerniak) próbuje mnie wyprowadzić z równowagi, przestraszyć mnie. Na tym etapie pod żadnym pozorem nie można się poddać emocjom, teraz już to wiem. Po jakimś czasie, kiedy ochłonęłam dostrzegłam kilka zasad, które ułatwiają wymierzanie ciosów. Co to znaczy w praktyce? 


  1. Uzbrój się w cierpliwość. Nie wiadomo jak długo to potrwa. Przygotuj się na czekanie: w kolejkach, na to aż Twój organizm przyzwyczai się do nowej sytuacji, na wyniki itd. Dopiero chorując dostrzegłam ilu ludzi jest w podobnej sytuacji i każdy czeka. Na pewno przyjdzie kolej także na Ciebie ;)
  2. POKORA
    Praca- intensywna. Nie chodzi tylko o ciało i to co się w nim dzieje. Polecam pracować nad myślami żeby nie dać satysfakcji, nie pokazać strachu przeciwnikowi. Może to jest banalne, ale nawet naukowcy dowiedli, że psychika jest istotnym elementem w walce z chorobą.
    Obserwacja- muszę powiedzieć, że między obserwacją a schizą jest cienka granica. Obserwuj, ale n
    ie doszukuj się tego co masz w podświadomości!
    Kochaj- Na pewno jest coś lub ktoś ważny w Twoim życiu i z całą pewnością daje ogrom wsparcia. Ja bardzo kocham swoją rodzinę i dziękuję im za to, że walczą razem ze mną. Kocham też chwile, które z nimi spędzam i to jest chyba lekiem na wszystko.
    ODWAGA- bez niej nie ma żadnej walki. Kiedy poczujesz jej brak popatrz na powyższe punkty.
    Równowaga- to, że jest się chorym nie oznacza, że poza walką nie ma życia. Z raczkami jest różnie, ale na pewno da się na chwilę odsapnąć od rzeczywistości nawet tej czarnej i spotkać się z kimś, porozmawiać, pooglądać film czy przeczytać dobrą książkę.
    Akceptacja- to chyba najtrudniejszy (przynajmniej taki był dla mnie) punkt programu. Ciężko jest zaakceptować to co przyniosło życie, ale wypierając się w nieskończoność, nie ruszy się z miejsca. Każdy powinien znaleźć swój własny sposób na akceptację choroby. U mnie chyba był to moment, kiedy niemal z boku spojrzałam na wszystko co się wydarzyło. Nie powiem, kolorowo nie było, było czarno (przepraszam jeśli komuś przeszkadza taki rodzaj humoru, w ten sposób czasami radzę sobie z syt.) ALE! Przy okazji wydarzyło się wiele dobrego. Ja nabrałam pokory do życia, mam świetne relacje z rodziną i zobaczyłam jak wiele jest życzliwych ludzi na tym świecie.
  3. NIE TRAĆ DUCHA WALKI
   

Komentarze