Dobijanie raczka

     Dzisiejszy post nosi tytuł "Dobijanie raczka" nie bez powodu. Tak ujęłabym w dużym skrócie moje leczenie. Jak już wcześniej wspomniałam, biorę udział w badaniu klinicznym. Większość osób raczej narzeka na poziom opieki zdrowotnej w Polsce i nie czarujmy się, rzeczywiście w porównaniu do innych krajów jest on dość niski, choć trzeba pamiętać, że rankingi nie kończą się na Polsce. Za nami również w tym szeregu są inne kraje. Akurat w kwestii leczenia czerniaka, wyniki najnowszych badań wskazują na ewidentny progres w tej dziedzinie, głownie dzięki immunoterapii. 

     Oczywiście kiedy sama dowiedziałam się o mojej chorobie, w poszukiwaniu informacji na temat rokowań odruchowo udałam się do wujka Google i nie byłam zbytnio optymistyczna. Czytając, że czerniaka nazwa się królem nowotworów skóry, że bardzo szybko się rozprzestrzenia itp. można się trochę podłamać. Przytłaczał mnie fakt, że kiedy początkowo wynik biopsji wskazał na chłoniaka, nawet Pani obsługująca tomograf powiedziała mi żeby się nie martwić, bo mają na niego dobrą chemię i  dobrze się leczy. Kiedy jednak okazało się, że to czerniaczek, niewiele osób tak mówiło. Dopiero kiedy sama zaczęłam czytać wyniki konkretnych badań medycznych oraz artykułów w języku angielskim, przekonałam się, że wujek Google nie ma zielonego pojęcia na ten temat. Polecam serdecznie odwiedzenie strony immuno-onkologia, gdzie można samemu przekonać się jak naprawdę wygląda stan leczenia tego nowotworu w naszym kraju. 
     W badaniu klinicznym czuję się trochę jak królik doświadczalny. Lekarze zbierają informacje od pacjentów o występujących skutkach ubocznych, ogólnym samopoczuciu, ale już śmiało można mówić o sukcesie, który jest potwierdzany w wielu wynikach. Dwa leki, które zostały dobrane do mojego leczenia uogólniając trochę, pobudzają mój system immunologiczny aby rozpoznawał i niszczył komórki nowotworowe. To, że wycięto mi węzły chłonne wcale nie oznacza, że czerniak się całkiem ewakuował, dlatego tak ważne jest zastosowanie leczenia uzupełniającego. W praktyce oznacza to wlewy dożylne co 3-4 tygodnie przez ok. rok. Ten rodzaj leczenia nie jest aż tak wyniszczający dla organizmu jak np. chemia. Oczywiście zauważyłam występujące skutki uboczne, ale głównie ograniczają się do objawów grypy jelitowej, zmęczenia, senności czy wysypek. To chyba i tak nic w porównaniu z tym, co można zyskać. Nie ma nic cenniejszego od życia.

Moje drinki

     Siedząc któregoś razu w korytarzu z moim drinkiem (tak mówię na kroplówkę) razem z innymi pacjentami, którzy biorą udział w badaniu klinicznym, poczułam się jak outsiderka. Wszyscy są ode mnie starsi, są to osoby mające 40, 50 czy 60 lat, a ja jestem najmłodszą leczoną. Dlatego własnie założyłam "Czarnego raczka". Być może jest ktoś jeszcze, kto czuje się trochę oszołomiony w całej sytuacji. Niestety, w życiu nie ma reguły i nawet w tak młodym wieku można doświadczyć problemów zdrowotnych, ALE! jak to się mówi- w kupie raźniej :). 

Komentarze

  1. Podziwiam i szanuję. Znalazłam się w sytuacji gdzie zachorował mój ojciec. Dopiero zaczął leczenie. Szukam ujścia emocji i sposobów na radzenie sobie z tym. Muszę być dla niego silna. Czytając Twoje wpisy łzy napływają mi do oczu, ale trzymam się nadzieji. Zdrowia Ci życzę i będę tu wracać ❤️
    Weronika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weroniko, wiem że początki są trudne w chorobie, także dla najbliższych, bo poniekąd rodzina choruje razem z nami. Najważniejsze, że Twój tata jest leczony, a jeszcze lepiej, że Ty wiesz, że musisz być dla niego silna 😉. Zobaczysz, takie doświadczenie bardzo Cię wzmocni. Mojej rodzinie też nie było łatwo zaakceptować tak duże wyzwanie od życia, ale teraz chyba mogę napisać w ich imieniu, bardzo dużo się nauczyliśmy i wciąż się uczymy. Życzę wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Twojego taty, ma dla kogo walczyć 😊

      Usuń

Prześlij komentarz

Tutaj możesz napisać komentarz, podzielić się swoim doświadczeniem :)