Zabieg

     W środę przeszłam zabieg wycięcia dwóch zmian z piersi. Początkowo pisałam o jednym węźle, ale kiedy we wtorek robiono mi dodatkowe badania m.in USG, na ekranie pokazała się jeszcze jedna kulka, trochę inna i być może to tylko zmiana gruczołowa. Już wtedy powiedziałam Panu chirurgowi, żeby wycinał wszystko, co uzna za konieczne. W ramach promocji 1+1, udało się pozbyć obu zmian. Zabieg przebiegł pomyślnie i mam nadzieję, że wyniki które mają być za dwa tygodnie też takie będą. Wtedy też ściągną mi szwy, które na szczęście tym razem nie przypominają zszywek. Muszę przyznać, że zaczynam już sobie wyrabiać gust na temat szycia. W moim osobistym rankingu środowe cięcie zajmuje obecnie pierwsze miejsce. Kolejne są blizna pod pachą, a tuż za nią ta na plecach (wtedy sprawdzałam elastyczność metalowych szwów...nie były elastyczne, co widać teraz po szerokiej bliźnie).

     Do Warszawy pojechałam z tatą. We wtorek rano z małą walizką przemierzałam już korytarz Centrum Onkologii. Wszystko odbyło się maszynowo, czasami wręcz dosłownie. Pewnie słyszeliście o RODO, a już z pewnością taka informacja pojawiła się w waszej poczcie mailowej. RODO objęło też szpitale i choć słynne numerki już wcześniej obowiązywały, teraz są wszędzie. W kolejce do ruchu chorych, gdzie przyjmuje się pacjentów na oddziały o 9.00 były razem ze mną ok. cztery osoby. Mimo to dostałam laminowany numerek- 288 (słownie: dwieście osiemdziesiąt osiem). Śmiać mi się chciało kiedy Pan, po wypełnieniu dokumentacji wyszedł z pokoju i donośnym głosem i rozbieganym wzrokiem powiedział dwa razy "Numerek dwieście osiemdziesiąt osiem!". Zostałam odesłana do pokoju, w którym mnie zważono, zmierzono i kazano się przebrać. Dostałam tam białą opaskę, którą żartobliwie nazywam opaską all inclusive. Oczywiście, nie ma tam mojego imienia i nazwiska a jedynie numer PID, który się nie zmienia i pamiętam go jak mój numer indeksu na studiach. Później zaczęły się badania, na które zaprowadzała mnie przesympatyczna Pani pielęgniarka z dwudziestotrzyletnim stażem pracy w COi. Chwała tej Pani za oddanie się pacjentom! Trochę sobie porozmawiałyśmy i okazało się, że Pani też nie jest fanką numerków. Jeszcze kiedy mówi się "Pani z numerem 38" jest to powiedzmy do przyjęcia, ale "Numerek 38!" robi z człowieka jakąś liczbę, a nie pacjenta. Badania przebiegły dobrze. Zrobiono mi wyniki krwi, RTG klatki piersiowej, EKG, USG i echo serca (z racji wcześniejszej immunoterapii). 

    Nie umiem spać w szpitalu, dlatego noc z wtorku na środę nie należała do najlepszych. Na oddziale część pacjentów była już świeżo po operacjach i często wzywali pielęgniarki. Każdy ma przycisk przy łóżku, po którego naciśnięciu rozlega się melodia, przypominająca mi dzieciństwo mojej siostry. Konkretniej- jej nocnik znienawidzony przez wszystkich domowników. Kiedy była w nim choćby kropelka czegoś mokrego rozlegała się piskliwa melodia "Dla Elizy". Swoją drogą Beethoven raczej nie marzył o tym, że jego muzyka będzie rozpowszechniana za pomocą nocników. Szpitalne melodie bardzo mi przypominają właśnie te czasy. Nie mogąc zasnąć sama ze sobą bawiłam się w "Jaka to melodia" (leciał też klasyk- "Kurki trzy"). Śmieję się z tego, ale rozumiem że jest to funkcjonalne dla pacjentów i Pań pielęgniarek, a do szpitala nie chodzi się po to żeby się wyspać, tylko żeby zwalczyć chorobę. Tego też dotyczyły moje myśli przez tą całą długą noc. 

Łóżko na miarę moich długich nóg :D

     Od rana napięcie przed zabiegiem systematycznie wzrastało. Dostałam kroplówkę w ramach nawodnienia oraz zastrzyk przeciwzakrzepowy. Kiedy zbliżała się 15.00- godzina zabiegu, dostałam też stylowy biały kitel i pół niebieskiej tabletki na uspokojenie. To też mnie rozbawiło i nie wierzyłam, że ta tabletka da mi radę. Pani pielęgniarka dodała jeszcze, że mam się położyć na łóżku zanim zostanę wezwana na blok, bo mogę `fiknąć`. Myślałam, że to żart- jak jakaś połówka niebieskiej tabletki może mnie uspokoić przed całą akcją?! Nawet nie wiem kiedy, lekko zaczęło mi się kręcić w głowie i zasnęłam. Ta niepozorna tableteczka mogłaby być spokojnie stosowana zamiast narkozy. Przebudziłam się po kilku minutach, akurat kiedy podjechał mój wózek inwalidzki. Drugi raz kiedy na nim usiadłam towarzyszyło mi to samo uczucie- dopiero wtedy uświadomiłam sobie powagę sytuacji, a ciśnienie wzrosło. Co robię w takich sytuacjach? Odrobina humoru zazwyczaj wprowadza mnie w lepszy nastrój. Po dokładnym sprawdzeniu przez Panią pielęgniarkę przed blokiem operacyjnym, że ja to ja, położyłam się na miękkim, wąskim  stole operacyjnym. Przypięto mnie pasami na wysokości nóg, choć tłumaczyłam, że na tym etapie już nie będę uciekać. 

     Wjechałam do sali operacyjnej. Lampy jak u dentysty, zielone kolory... chyba wszystkiego, cała ekipa w maskach i czepkach i ja położona na środku. Zabawne, że ktoś zapytał się mnie czy się denerwuję. Powiedziałam, że nie, bo jestem po niebieskiej tabletce i nic mi nie straszne. Rozłożono mi ręce i przypięto je pasami. Kolejnym etapem było przemycie czoła przed podpięciem urządzenia monitorującego pracę mózgu. Do tego celu używa się spirytusu. Tak jak rok temu zapytałam się, czy jest opcja żeby kilka kropelek kapnęło do ust, bo tabletka chyba przestawała działać, ale Pani żartobliwie odparła, że na NFZ nie ma tego w pakiecie. Założono mi maskę z tlenem i dodatkiem leków usypiających. Moje ostatnie słowa- "kręci mi się w głowie, odlatuję". Wszystko trwało dla mnie tak szybko. Obudziłam się w sali wybudzeniowej słysząc- Pani Natalio budzimy się. Prawie jak w podstawówce, kiedy mama na początku budziła mnie do szkoły. Myślałam, że jestem sama więc trochę chciałam porozmawiać z pielęgniarkami i wypytać jak przebiegł zabieg. Szybko zostałam uciszona, bo przez moją wadę wzroku i lekkie otumanienie nie zauważyłam że w dużej sali jest jeszcze kilka innych pacjentów. Pan anestezjolog został poinformowany, że wybudził się numer 05- tak, to byłam ja. Wszedł na salę i zapytał się Pań, gdzie leży ten numer. Szybko zorientowałam się że chodzi o mnie i prawie jak do odpowiedzi, zgłosiłam się powoli podnosząc rękę. Kiedy anestezjolog się zbliżył, kombinacja działających leków i rozbawienie numerkami sprawiło, że powiedziałam "Jestem 007". Tak się kończy oglądanie Bonda... Oj było trochę tego śmiechu... no może nie w nocy. Musiałam kontrolować kroplówki i informować kiedy się skończyły. Ponadto później dostawałam leki przeciwbólowe przez wenflon i zastrzyk przeciwzakrzepowy. Pielęgniarki mierzyły co jakiś czas temperaturę i ciśnienie. 

    W czwartek czułam się całkiem dobrze w porównaniu do poprzedniej operacji. Niezbyt miło wspominam dzień po zabiegu. Tym razem było inaczej, nabyłam już doświadczenia, wiem że trzeba uważać i nie wykonywać gwałtownych ruchów. Uznano, że mogę wracać do domu. Dostałam wytyczne dot. zmiany opatrunku i najważniejsze- informację, że po wyniki mam się zgłosić za dwa tygodnie. To oznacza, że będzie to ok. 27-28 czerwca. 28 czerwca rok temu miałam pierwszą, feralną biopsję. Mam nadzieję, że tym razem ta data przyniesie mi szczęście. Powrót do domu to ulga dla emocji nie tylko moich, ale też całej rodziny. Czytałam komentarze na stronie Czarnego Raczka na facebook`u, prywatne wiadomości od rodziny, znajomych i nieznajomych. Pomyślałam sobie o tym wszystkim w drodze i oznajmiłam tacie- "Tato, teraz będę płakać". Trochę łez wzruszenia połączonych z ulgą, że już po wszystkim ściekło po policzkach. Później powiedziałam "Już." i ze spokojem kontynuowałam rozmowę z tatą. Tak właśnie staram się kontrolować emocje, dać im upust w odpowiednim czasie, ale też sprawić żeby trwały tyle ile trzeba. 

Jeśli jakimś cudem mój blog czyta ktoś z pracowników COi- Dziękuję bardzo za opiekę!
Czytelnikom jeszcze raz dziękuję za tak wiele miłych komentarzy i wiadomości. Ich działanie jest lepsze niż jakaś tam niebieska tabletka. 

Pozdrawiam z ręką na trójkącie rehabilitacyjnym !
Natalia 

Komentarze

  1. Droga Natalio, kolejna walka wygrana i to jest najważniejsze.Bez względu na wynik za dwa tygodnie-tych zmian już w Tobie nie ma.Na czarnego raczka najlepiej działa skalpel chirurga. Faktycznie,w centrach onkologii pracują w większości wspaniali ludzie-anioły.Wiem to z doświadczeń w Dolnośląskim Centrum Onkologii.Co do RODO -bywa zabawnie-i w szpitalu,i w szkole,gdzie pracuję...Kuruj się,kochana,zbieraj siły,wierzymy,że wyniki będą dobre.Trzymaj się i pisz często☺Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim trafiłam do COi też konsultowałam się DCO i życzliwość pracowników, empatia jest taka sama z jaką spotkałam się w Warszawie. To miłe, bo buduje poczucie bezpieczeństwa, tym bardziej ważne kiedy oddaje się w ręce chirurga. Jak może kiedyś też zostanę Panią Natalią, nauczycielką angielskiego w szkole też pewnie dopadanie mnie RODO... aż nie chce się o tym myśleć. Ciekawe czy nauczyciele też będą mieli numery :D. Bardzo dziękuję, jestem dobrej myśli

      Usuń
  2. Natalio musi być dobrze i trzymaj się tej myśli ja też czekam na wynik z tomografu a wizytę mam 25.06.2018 a to jest zawsze stres. Pamiętam ciebie z Warszawy kiedy jeszcze przyjeżdżałas na kroplowki. Dużo przeszła teraz musi być tylko lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę... w takim razie serdecznie pozdrawiam! Przypuszczam, że też bym Panią poznała :) , ludzie których się spotyka w tamtych korytarzach zostają w pamięci. Ja swój wynik też odbieram w tym samym tygodniu co Pani i mam nadzieję, że będzie pozytywny - w pozytywnym dla nas znaczeniu. Życzę wszystkiego dobrego i kto wie, może do zobaczenia.

      Usuń
    2. Ja jeżdżę do Warszawy co trzy tygodnie bo biorę udział w badaniach klinicznych więc może się kiedyś zobaczymy. Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Cześć Natka jeśli mogę tak do Ciebie napisać bardzo dziękuję ci za towarzywo na jednej sali przed operacja cenne informacje wiadomości i sympatyczną ciepla rozmowę ty bylas weteranką tym razem ja nowa głupia i zielona jak trawa na wiosnę cieszę się że Cię poznałam trzymaj się kochana musi być dobrze dzieki za wszystko pozdrów tatę bo jest przemiłym człowiekiem którego dobry humor choć mysle ze trochę pod płaszczykiem grozy bardzo mi się udzielil przed operacja podziękuję mu bo czasem nie trzeba dużo mówić ani pytać wystarczy dobry kawał opowiedzieć pozdrawiam was cieplutko z gorącej Łomży

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wiadomość ! Miło, że Pani napisała. Mam nadzieję, że już powoli zaczyna Pani biegać i samopoczucie się polepsza z dnia na dzień 😀. Takie towarzystwo w sali to przyjemność. Chociaż bardzo Panią polubiłam, mam nadzieję że w szpitalu już się więcej nie spotkamy a przynajmniej nie w takich okolicznościach, bo życzę Pani jak najlepiej. Również pozdrowienia dla rodziny oraz Pani ☺ Dziękuję

      Usuń
  4. Cześć. Właśnie zdiagnozowano u mnie czerniaka. Od przyszłego tygodnia rozpoczynam walkę z tym wszystkim. Przeczytałam większość Twoich wpisów i bardzo Ci za nie dziękuję. Jesteś fantastyczna osoba. Trzymam za Ciebie kciuki. Będę tu często zaglądać. Pozdrawiam Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, już na samym początku życzę Ci dużo siły i wytrwałości w walce! Z mojej strony już masz wsparcie, a do tego jeszcze rodzina, znajomi... przy takim dopingu wierzę, że wygrasz. Bardzo dziękuję za miłe słowa, a w razie gdybyś chciała porozmawiać śmiało możesz pisać do mnie np. na stronie na Facebook`u ;)

      Usuń
  5. Witaj Natalia. Dzisiaj odebrałam wynik z tomografu jest dobrze oby tak zostało pani doktor powiedziała że nic się nie dzieje. Pozdrawiam i życzę także dla ciebie dobrych wiadomości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Cieszę się razem z Tobą i gratuluję, oby tak dalej :)

      Usuń
  6. Cześć. W poniedziałek odebrałam wynik badania histopatologicznego-czerniak clark III breslow 2 mm. Jestem przerażona. Chciałabym myśleć pozytywnie..ale nie potrafię. Robię dobrą minę do złej gry a tak naprawdę klękam psychicznie. We wtorek rozpoczynam leczenie, tak strasznie się boję :(:( pozdrawiam wszystkich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po odebraniu wyniku rok temu też nie od razu myślałam pozytywnie, ale od początku miałam nadzieję, że tak będzie i to mnie motywuje do dzisiaj. Mam nadzieję, że i w Twoim przypadku też tak będzie, kiedy zaakceptuje się diagnozę i minie pierwszy szok, będzie może trochę łatwiej. Trzymam kciuki i liczę na to, że masz przy sobie silne wsparcie niezbędne przy leczeniu 😉 Życzę dużo cierpliwości, siły i przede wszystkim zdrowia!

      Usuń

Prześlij komentarz

Tutaj możesz napisać komentarz, podzielić się swoim doświadczeniem :)