Wciąż wyzwania

     Każdego dnia, każdy człowiek bez wyjątku, spotyka na swojej drodze jakieś wyzwania. Bardzo często o wyzwaniu można mówić kiedy spotykamy się z nową sytuacją, nieznaną albo z przeszkodą, która wydaje się być nie do przeskoczenia. Chociaż liczyłam na to, że moich wyzwań będzie już może minimalnie mniej, to wciąż się pojawiają i to o różnym stopniu trudności. Pomijam już studia, bo te w tym roku, choć wciąż mają wpływ na mój tryb życia itp., to potraktowałam je jako coś dodatkowego, co w obliczu diagnozy było najmniej ważne. Chwilami wątpiłam, że je ukończę razem z rówieśnikami (w sumie jeszcze nie miałam obrony pracy 😉, ale już widzę światełko w tunelu), a kiedy w końcu wcisnęłam w klawiaturze ostatnią kropkę w pracy licencjackiej pisanej z przerwami, poczułam coś co chyba można nazwać dumą, ulgą. Pewnie to co napisałam nie jest pracą naukową z górnej półki, ale każde zdanie stworzyłam w różnym miejscu (m.in. w szpitalu), z różnym samopoczuciem i dzięki temu, wszystko złożyło się w całość o symbolicznym dla mnie wymiarze- mimo, że czasami zdarza mi się w coś powątpiewać, to staram się jak mogę nie poddać i walczyć do końca. W przyszłym tygodniu przede mną kolejne wyzwanie- zabieg pod narkozą.



     Ostatni napisany przeze mnie post "Wyniki", był moim wirtualnym okrzykiem radości. Po jego publikacji, jakieś dwa dni później skontaktowałam się z Panią Doktor i usłyszałam, że 13 czerwca czyli już w przyszłą środę będę miała zabieg usunięcia węzła, pomimo dobrego wyniku biopsji. To dlatego żeby nie kusić, jak to dziś określiła w wiadomości jedna z czytelniczek, skorupiaka, żeby się w nim zagnieździł. Ognisko pierwotne czerniaka, w moim przypadku, nie zostało zlokalizowane, a wcześniejszy przerzut do węzłów chłonnych w prawym dole pachowym był bardzo blisko, obecnie delikatnie powiększonego, węzła. Już podczas biopsji kilka tygodni temu Pan chirurg mówił, że ew. wycięcie z racji jego głębszego położenia jest możliwe najprawdopodobniej w warunkach bloku operacyjnego. Sama jednocześnie cieszę się, że pozbywając się dziada pozbywam się części niepokoju i standardowo po podjęciu ważnej decyzji zaczynałam już odczuwać delikatne obawy z cyklu "A co jeśli...". Wczoraj jednak odwiedziła mnie moja bardzo dobra koleżanka, wierny kibic w mojej walce, dostałam kolejną pokrzepiającą wiadomość od czytelniczki bloga i dzięki temu spędziłam świetnie dzień. Ani razu nie przeszło mi przez myśl "A co jeśli...". A co mnie to właściwie obchodzi? Będę się martwić jeśli to `jeśli` w ogóle się pojawi. 

    W przyszłym tygodniu kolejna wizyta w Centrum Onkologii. Dzień przed zabiegiem będę miała jeszcze wykonywane niezbędne do zabiegu, badania. W środę zabieg, a w czwartek do domku. Kiedy jestem poddenerwowana, ciężko mi zasnąć i w krytycznym momencie rozważam nawet liczenie baranów (nie ma to jak wyższa matematyka nocą). Szukając jeszcze jakichś plusów zabiegu- właściwie jest szansa, że pod narkozą przyśni się coś ciekawego i w końcu się wyśpię, bo zarywając w zeszłym tygodniu noce, kończąc pisać pracę trochę się przeforsowałam, co odbiło się na samopoczuciu. Dzisiaj jest już znacznie lepiej, potrzebowałam solidnej regeneracji sił i czuję się gotowa na kolejne wyzwanie, bo czy małe czy duże, pewnie się jeszcze pojawi. 

PS/ Bardzo dziękuję za tak pozytywne wiadomości wszystkim czytelnikom i znajomym. 
Pozdawiam! 
Natalia

Komentarze

  1. Natalio, z całych sił wspieram Cię w Twojej walce.Gratuluję napisania pracy, na pewno dobrze ją obronisz,trzymam kciuki.Co do gada,to:wycinać,wycinać,wycinać!Lekarze mówią,że za czerniakiem trzeba biegać ze skalpelem,to jedyny sposób na niego.No i oczywiście immunoterapia,musi zadziałać w odpowiednim momencie.Wspieram Cię mocno,trzymaj się i walcz!Myślami jestem z Tobą.Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, bardzo dziękuję za słowa wsparcia :) . Oj tak... pewnie większość, jeśli nie wszyscy pacjenci, dadzą sobie wiele wyciąć żeby się go pozbyć i ja też jestem w tej grupie. Liczę na to, że immunoterapia będzie mnie przed nim dodatkowo chronić. Do tego dorzucam warzywka i owoce na zapas
      Pozdrawiam !
      Natalia

      Usuń
  2. Tak jak kilka miesięcy temu pisałam Ci o Mojej Bohaterce, która powoli już z tego wychodzi i jak na razie bez żadnych przerzutów, tak wierzę, że i Tobie się uda. Rozumiem Twój strach przed każdymi badaniami, wynikami, operacjami. Może to zabrzmi egoistycznie, ale czasem rodzina chorego bardziej to wszystko przeżywa niż sam chory. Jesteś młodą, inteligetną dziewczyną i masz całe życie przed sobą. I wiem, że czasem masz dosyć, ale nie poddawaj się. Już na pewno jesteś bliżej końca. Wiem, że uda Ci się wyjść z tego (przepraszam za określenie) gówna. Choć jestem w Twoim wieku, to uwierz, chciałabym mieć choć cząstkę siły, którą masz Ty. Każdego dnia trzymam za Ciebie mocno kciuki i wiem, że dasz radę.
    PaniKa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratulacje dla Bohaterki, tak trzymać ! Moi bliscy wciąż mi powtarzają to samo, o tym że przeżywają moje emocje znacznie bardziej niż ja sama. Jeszcze takiej miary chyba nie ma żeby to sprawdzić, ale powiedzmy, wierzę im na słowo. Od jakiegoś czasu myślę, że bliżej końca to znaczy bliżej nowego początku i do tego zmierzam, już jest stopniowo lepiej. Nie ważne ile to zajmie, ważne żeby w tym wytrwać z takimi pokładami siły jakie się uzbiera. Ty też na 100 % masz ich sporo uczestnicząc w walce swojej Bohaterki. Ja czasami jak obserwuję jakby z boku to co się wydarzyło przez ostatni rok, mam wrażenie że sami nie znamy swoich możliwości, ile można znieść. Co chwilę coś przesuwa tę granicę dalej np. wyzwania i dzięki temu każdy jest coraz silniejszy. Dziękuję bardzo za komentarz, jak będę miała ew. kryzys to przeczytam go jeszcze raz ;)
      Pozdrawiam
      Natalia

      Usuń
  3. Cześć szukając coś na temat ćwiczenia ręki znalazłam twój wpis.13.06.2018r też mialam zabieg wyciecia węzła wartownika,czescu piersi i inne atrakcje z tym związane. Po 3 tyg.okazali się że trzeba zrobić limfademektomie tak ze siedzę sobie z drenem i zastanawiam się jak najlepiej ćwiczyć rękę 😊. Pozdrawiam cię serdecznie trzymam kciuki i najważniejsze to pozytywne myślenie bierzemy co dostałyśmy bez zastanawiania dlaczego i WALCZYMY z tym co jest.Pozdrawiam 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zbieg okoliczności 😀 W takim razie życzę dużo zdrowia i sił. Jeśli chodzi o rękę bardzo polecam trójkąt rehabilitacyjny oraz ćwiczenia, bo jest to bardzo pomocne w zapobieganiu opuchlizny ręki szczególnie od razu po zabiegu. Mam nadzieję, że później będzie juz tylko lepiej. Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Tutaj możesz napisać komentarz, podzielić się swoim doświadczeniem :)