CZARNY RACZEK to blog, który powstał z myślą o osobach, u których zdiagnozowano czerniaka. Mam na imię Natalia i na własnej skórze doświadczyłam tego nowotworu. Mam nadzieję, że moja historia doda wsparcia innym pacjentom. Trzymam za Was kciuki!
Przyznaję, trochę długą miałam przerwę od poprzedniego posta. Uznałam, że czas dać znak życia i opisać co się ostatnio dzieje. Przez ostatnie dwa tygodnie bardzo cieszyłam się tym, że moja aplikacja na wyjazd w ramach programu Erasmus została zaakceptowana. Pełna zapału do nauki hiszpańskiego poszłam na pierwsze zajęcia w nowym semestrze, do szkoły językowej. Czytam wiele informacji na temat miasta, do którego się wybieram i oglądam dużo zdjęć. Właściwie, chociaż do wyjazdu dzieli mnie jeszcze 11 miesięcy i jakieś 2700 km, czuję jakbym jedną nogą już tam była. Jak już mowa o nogach... to one dały mi znać, że jeszcze nie powinnam skakać ze szczęścia. Publikując ostatni post, napisałam, że będę o siebie bardzo dbała, żeby spełnić swoje marzenie i wyjechać do Hiszpanii. Tym właśnie szczególnie zajmuję się, mniej więcej od początku tego tygodnia. Od 1 marca nie brałam sterydów (leczenie zakończyłam dawką 5 mg), tak jak zostało to zalecone przez lekarza. Odstawienie tych leków to była dla mnie wielka ulga, bo jak wiadomo na jedno pomagają, a na inne szkodzą. Pomyślałam sobie, że teraz będzie z górki, że wszystko zacznie wracać do nowej normy. Tymczasem w poniedziałek wstałam z łóżka i poczułam delikatny ból nóg, ale zwaliłam go na to, że może muszę trochę pochodzić i będzie lepiej. Później w drodze na przystanek wciąż towarzyszył mi dość duży dyskomfort. Po chwili podjechał tramwaj, oczywiście wersja starsza z trzystopniowym wyzwaniem niczym K2. Wchodząc po schodkach, miałam małe deja vu, identyczny ból odczuwałam kiedy po wlewie podwyższył mi się poziom kinazy kreatynowej, ale dałam szansę moim mięśniom i cały poniedziałek zagryzłam zęby. Kolejnego dnia nie byłam już taka twarda. Zadzwoniłam poinformować panią doktor o dolegliwościach, ponieważ ból się nieco nasilił. Pani doktor zaleciła zrobienie kontrolnych badań krwi (morfologia, CRP, transaminazy i gwóźdź programu- CK czyli kinaza). W środę otrzymałam wyniki w ratach, najpierw morfologia, transaminazy i CRP. Tutaj powiedzmy było do przeżycia, to co było podwyższone lub pomniejszone to już u mnie chyba standard. Wciąż brakowało wyniku kinazy, który wczoraj dostałam online. Żeby go nie przeoczyć, panie w laboratorium całą linijkę zaznaczyły czerwonym kolorem i dodatkowo zadzwoniły do mnie z informacją, że mam podwyższoną kinazę. Chociaż w porównaniu do poziomu CK, z powodu którego przebywałam w szpitalu, nie jest aż tak źle, sprawę trzeba obserwować. Oczywiście, skonsultowałam wyniki z panią doktor. Decyzja- powrót do sterydów. Te tabletki to jakiś bumerang! Już wczoraj wzięłam 5 mg, ale dzisiaj rano otrzymałam telefon, że po omówieniu sytuacji z zespołem lekarzy, najlepiej będzie zwiększyć dawkę do 40 mg biorąc pod uwagę wcześniejszą tendencję wzrostu CK. W przyszły czwartek mam ponownie zrobić badanie krwi. Wczoraj był Dzień Kobiet i wiele mówiono na temat siły jaką mamy. Czasami chyba trzeba okazać pewnego rodzaju słabość, poddać się temu co zalecają mądrzejsi od nas i starać się dzielnie to znieść. Siła, moim zdaniem to własnie efekt takich decyzji. Zobaczymy jak będzie w najbliższym czasie, jestem po śniadanku z tabletkami na deser i idąc za radą najmłodszej siostry, która nawet specjalnie przyszła na inspekcję do mojego pokoju- wstałam dzisiaj prawą nogą (ponoć wtedy dzień jest lepszy 😂 ).
ja, też trzymam za Ciebie "kciuki " !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję ☺
OdpowiedzUsuń