Bumerang

     Przyznaję, trochę długą miałam przerwę od poprzedniego posta. Uznałam, że czas dać znak życia i opisać co się ostatnio dzieje. Przez ostatnie dwa tygodnie bardzo cieszyłam się tym, że moja aplikacja na wyjazd w ramach programu Erasmus została zaakceptowana. Pełna zapału do nauki hiszpańskiego poszłam na pierwsze zajęcia w nowym semestrze, do szkoły językowej. Czytam wiele informacji na temat miasta, do którego się wybieram i oglądam dużo zdjęć. Właściwie, chociaż do wyjazdu dzieli mnie jeszcze 11 miesięcy i jakieś 2700 km, czuję jakbym jedną nogą już tam była. Jak już mowa o nogach... to one dały mi znać, że jeszcze nie powinnam skakać ze szczęścia. Publikując ostatni post, napisałam, że będę o siebie bardzo dbała, żeby spełnić swoje marzenie i wyjechać do Hiszpanii. Tym właśnie szczególnie zajmuję się, mniej więcej od początku tego tygodnia. 

      Od 1 marca nie brałam sterydów (leczenie zakończyłam dawką 5 mg), tak jak zostało to zalecone przez lekarza. Odstawienie tych leków to była dla mnie wielka ulga, bo jak wiadomo na jedno pomagają, a na inne szkodzą. Pomyślałam sobie, że teraz będzie z górki, że wszystko zacznie wracać do nowej normy. Tymczasem w poniedziałek wstałam z łóżka i poczułam delikatny ból nóg, ale zwaliłam go na to, że może muszę trochę pochodzić i będzie lepiej. Później w drodze na przystanek wciąż towarzyszył mi dość duży dyskomfort. Po chwili podjechał tramwaj, oczywiście wersja starsza z trzystopniowym wyzwaniem niczym K2. Wchodząc po schodkach, miałam małe deja vu, identyczny ból odczuwałam kiedy po wlewie podwyższył mi się poziom kinazy kreatynowej, ale dałam szansę moim mięśniom i cały poniedziałek zagryzłam zęby. 

      Kolejnego dnia nie byłam już taka twarda. Zadzwoniłam poinformować panią doktor o dolegliwościach, ponieważ ból się nieco nasilił. Pani doktor zaleciła zrobienie kontrolnych badań krwi (morfologia, CRP, transaminazy i gwóźdź programu- CK czyli kinaza). W środę otrzymałam wyniki w ratach, najpierw morfologia, transaminazy i CRP. Tutaj powiedzmy było do przeżycia, to co było podwyższone lub pomniejszone to już u mnie chyba standard. Wciąż brakowało wyniku kinazy, który wczoraj dostałam online. Żeby go nie przeoczyć, panie w laboratorium całą linijkę zaznaczyły czerwonym kolorem i dodatkowo zadzwoniły do mnie z informacją, że mam podwyższoną kinazę. 

    Chociaż w porównaniu do poziomu CK, z powodu którego przebywałam w szpitalu, nie jest aż tak źle, sprawę trzeba obserwować. Oczywiście, skonsultowałam wyniki z panią doktor. Decyzja- powrót do sterydów. Te tabletki to jakiś bumerang! Już wczoraj wzięłam 5 mg, ale dzisiaj rano otrzymałam telefon, że po omówieniu sytuacji z zespołem lekarzy, najlepiej będzie zwiększyć dawkę do 40 mg biorąc pod uwagę wcześniejszą tendencję wzrostu CK. W przyszły czwartek mam ponownie zrobić badanie krwi. Wczoraj był Dzień Kobiet i wiele mówiono na temat siły jaką mamy. Czasami chyba trzeba okazać pewnego rodzaju słabość, poddać się temu co zalecają mądrzejsi od nas i starać się dzielnie to znieść. Siła, moim zdaniem to własnie efekt takich decyzji. Zobaczymy jak będzie w najbliższym czasie,  jestem po śniadanku z tabletkami na deser i idąc za radą najmłodszej siostry, która nawet specjalnie przyszła na inspekcję do mojego pokoju- wstałam dzisiaj prawą nogą (ponoć wtedy dzień jest lepszy 😂 ).


Bumerang

Komentarze

Prześlij komentarz

Tutaj możesz napisać komentarz, podzielić się swoim doświadczeniem :)